Porozmawiajmy o słabościach.
Nic tak w końcu
nie zbliża, jak
możliwość poklepania się
po ramionach
i powiedzenia: „stary,
mam tak samo!”
W końcu braterska łączność
w porażkach, problemach,
możliwość powiedzenia sobie
„jednak nie jestem
taki chujowy
w tych sprawach”
łączy bardziej
niż sukces, radość
i pomyślność.
Ostatecznie szczęście jednych
jest nieszczęściem tych drugich.
Zacznę pierwszy,
żeby dodać ci odwagi:
panicznie boję się pszczół,
sam nie wiem dlaczego.
Może ból użądlenia
przez stworzenie
pożyteczniejsze ode mnie
wyda mi się bardziej
ludzkie, i to mnie tak
przeraża?
Palę fajki, mimo że szkodzą,
ale co dziś nie szkodzi?
Lubię wypić,
nie ukończyłem studiów
i nie zdobyłem zbyt wielu
nagród. Podejrzewam, że te
miedziane medale zwędzone
z pokoju wujka się nie liczą?
Zarabiam w sposób
jaki nie chcę zarabiać
i żyję w sposób
jaki nie chcę żyć.
Wszystko to tylko
Przetrwanie. Przez duże P.
Chciałbym rzec, że
moją słabością są kobiety,
to byłoby takie literackie
lub pornograficzne,
ale to tylko wiersz,
więc zabrzmię poetycko:
Moją słabością jest
Kobieta, ta jedna, jedyna.
Jest też kilka innych
słabości, o których teraz
nie będę rozmawiał.
W końcu tylko masochiści
rozmawiają o słabościach,
więc nie popadajmy
w ten depresyjny sadyzm.
Resztę i tak sobie dopowiesz,
ale zanim to zrobisz,
może wypijemy po kieliszku?
Nic tak nie brata
jak szczere wyznania
z zapitych ust:
„Stary, kurwa,
jak ja cię lubię!”
Wobec tych słów
cała reszta traci
jakiekolwiek znaczenie.
Londyn, 13.11.18